28 września 2023 r.
Dolnośląskie Zakłady Przemysłu Lniarskiego  „Orzeł” w Mysłakowicach 1842 – 2006.  Część 1

Zakłady Lniarskie w Mysłakowicach – historia powstania i rozwoju.
Materiały zgromadził Emil Pyzik

 

 

1. Sytuacja gospodarcza i społeczna na wsi Dolnego Śląska w XIX wieku.

Dietlinde Peters. Berlin. Dolina Zamków i Ogrodów Kotlina Jeleniogórska. 2001 r.

 

Ubóstwo i nędza w tych odległych częściach Śląska od dawna należały do codzienności. Także Karkonosze nie były dla większości swoich mieszkańców rajską krainą. W listopadzie 1826 roku baron Ernst von Kotwitz, bliski przyjaciel hrabiego Reuss ze Staniszowa, tak pisał z niedalekiego Krzeszowa „Położenie naszych mieszkańców gór przekracza wszelkie wyobrażenie”. Głodni, często niedostatecznie odziani, pozbawieni łóżek a zimą drewna na opał, żyli w cieniu „śląskiego Elizjum”.

Na pierwszy rzut oka dobrze wiodło się sługom i służącym stanu wolnego w majątkach, czeladzi wiejskiej. Młodzi mężczyźni i kobiety pracowali wprawdzie ciężko mając niewiele swobody, bo o prawach nie było wcale mowy, jednakże byli oni zatrudnieni na kilka lat na dworze mając zapewnione wyżywienie i dach nad głową.

Ubóstwo i nędza panowały wśród chałupników i zagrodników, którzy ze względu na kontrakt związani byli ze swoim dziedzicem. Poza szeregiem danin feudalnych, mieli oni wraz z żoną i dziećmi, spełniać „zadania”, najczęściej prace polowe i budowlane, za które otrzymywali zapłatę w naturze bądź pieniężną. W zamian za to dziedzic miał swego rodzaju „obowiązek opieki”. Posiadali oni również mały skrawek własnej ziemi a zimą zarabiali na kawałek chleba tkaniem i przędzeniem. Podobny żywot wiedli chłopi małorolni, z tą tylko różnicą, że nie byli związani z jednym właścicielem ziemskim i pracowali raz tu, raz tam jako robotnicy dniówkowi.

Do „najbiedniejszych i najbardziej uciemiężonych” zaliczyć można w pierwszym rzędzie nie posiadających majątku robotników dniówkowych, przede wszystkim tkaczy. W pierwszej połowie XIX wieku ich ubóstwo stawało się coraz większe. Wielu tkaczy musiało z jednej strony płacić daninę dziedzicowi, z drugiej zaś byli „podwójnie

ograbieni” trafiając na kupców płótna i nici, przedstawicieli nowych czasów. Nie był to już „naturalny” kataklizm, ani szczególnie ostra zima, ani powódź, ani cholera ani też połóg czy starość. Do tego byli już ludzie przyzwyczajeni. To był niepojęty przez wielu, zarówno bogatych jak i biednych, kryzys gospodarczy który ludzi „pozbawił chleba”. Obok żyjących zawsze w nędzy, pojawili się nowi biedacy.

Praca, z której nie można wyżyć, egzystencja na skraju nędzy, bezrobocie, które pozbawiało ludzi chleba – i to wszystko obok innych form bytowania: obok pałacu i dworu, domu kupca i fabrykanta. Nie tak wyobrażała sobie wolność ludność wiejska po zniesieniu poddaństwa w 1807 roku.

Wprawdzie pozostawało się trochę człowiekiem – dzieci wieśniaka nie musiały więcej służyć łaskawemu panu za kilka śląskich talarów rocznej pensji, jadło, którego nie pozazdrościłoby nawet bydło i sowite baty. Nie musieli już, jeśli chcieli uczyć się rzemiosła, wykupywać się, płacić żadnej daniny w przypadku ożenku. Chłop mógł przenieść się do innej wsi nie płacąc panu odszkodowania. Nie było już konieczne odstąpienie 1/3 części pola na wypas pańskich owiec. Faktycznie jednak poprawa była niewielka. Obowiązki i daniny pozostały.

I tak np. mieszkaniec Podgórzyna w latach 40 – XIX wieku musiał swojemu dziedzicowi, hrabiemu Schaffgotsch jeszcze „zanim zasmakował kęs chleba, zanim był w stanie pomyśleć o podatku państwowym, oddawać daniny i usługi mianowicie: opłata za przędziwo, opłata za łowy, podatek za gońców, opłata za warte, drewno do warzenia piwa oraz świadczenia w naturze”. Równocześnie tradycyjne prawa zostały ograniczone: hrabia podwyższał cenę drzewa do tego stopnia, że mieszkańcy wsi nie mogli utrzymać w dobrym stanie pokrytych gontem dachów. W tym czasie hrabia zarabiał w dobrach

  • 2 –

 

Podgórzyna prawie 900 talarów, dzięki pobieraniu różnych opłat związanych ze zmianami własnościowymi.

Śląski robotnik rolny mógł zarobić przy 12 godzinnym dniu pracy, poza zupą i chlebem, 5 groszy – w przypadku kiedy miał więcej pracy 40 talarów w roku.

Pałac i włości były nie tylko centrum gospodarczym ale też centrum politycznego panowania. Okręg dworski był również obszarem administracyjnym i sądowym. Dziedzic decydował o nominacji nauczyciela i pastora. Szkoła wiejska miała za zadanie „ obudzenie poprawnego myślenia wśród młodzieży pozyskanej do klas ludowych, kierowanie ich na drogę pobożności i wpojenie im odpowiedniej do ich możliwości wiedzy”- tak zalecał prezydent prowincji śląskiej von Merckel w 1840 roku.

Do zadań dziedzica w XIX wieku należała także opieka społeczna. Miał on zapewnić utrzymanie swoim poddanym, którzy popadli w nędzę. Jeśli w pobliżu pałacu i dworu istniały gminy wiejskie, wielu właścicieli ziemskich starało się przekwaterować tam starych i chorych, aby zmniejszyć koszty ich utrzymania. Na wsi wysyłano biedaków do jej mieszkańców w zamian za wyżywienie i dach nad głową. Ten kto nie był już w stanie pracować, trafiał do wiejskiego przytułku dla biednych – często zwykłej wiejskiej chaty. Byt tych biedaków był wprawdzie zabezpieczony ale żyli oni w ogromnym niedostatku. Taki biedak otrzymywał tygodniowo 1 chleb a raz na kwartał 1 miarkę kaszy, ½ miarki soli i 15 srebrnych groszy.

Właściciel ziemski, sołtys, pastor i nauczyciel znali swoich ludzi i potrafili odróżnić pokornych od zuchwałych. Oszukańczej biedzie, próżniactwu i żebractwu zapobiegano wszelkimi sposobami. Od połowy lat 40 XIX wieku bezrobotni byli zatrudniani przy budowie dróg, aby w ten sposób ułatwić nie tylko komunikację ale też stworzyć stałą kontrolę nad wszystkimi groźnymi osobnikami oraz wyrobić w nich przyzwyczajenie do pilności i porządku. 50 mężczyzn którzy byli postrachem prowincji – budowało w 1847 roku drogę z Karpnik do Janowic, był to wędrujący zakład produkcyjny i poprawczy.

Jednak bez żebrania i częstych kradzieży, biedni mieszkańcy Karkonoszy nie byli w stanie przeżyć. Gromady żebraków codziennie oblegały ulice. Świadczy to o tym że w gminach wiejskich zupełnie nie myśli się o opiece społecznej odpowiadającej humanitarnym wymaganiom. Jeśli chodzi o ofiarodawców, to najczęściej ciężar ten spoczywał na tych na których zostało to wymuszone, bo zamożni i bogaci najczęściej zamykali drzwi przed biedakami.

Do tych nielicznych należał Schoffel, właściciel papierni w Dąbrowicy. W jednym z listów do znajomych tak pisał „pod drzwiami mojego domu stała ponad setka zgłodniałych biedaków, stłoczonych głowa przy głowie, prosząc mnie o ulżenie ich nędzy”. To że czynienie dobra biedakom, jest chrześcijańską powinnością było oczywiste dla wszystkich, jednak tylko nieliczni to czynili.

Mieszkańcy Kotliny Jeleniogórskiej w większości byli wyznania ewangelickiego, zarówno właściciele dóbr jak też robotnicy dniówkowi. Wielu katolików pracowało u hrabiego Schaffgotscha, również katolika. Sama Jelenia Góra posiadała dużą gminę żydowską, która poprzez swoją działalność i datki dawała dowód na to, że czynienie dobra było i jest ludzkim odruchem a nie przywilejem żydowskim, ani chrześcijańskim. Jednak działalność charytatywna była przywilejem bogatych kobiet.

Z Berlina przybywali fachowcy od spraw gospodarczych i społeczno – politycznych, aby zbadać nędzę na Śląsku. Szlachetnie urodzeni właściciele ziemscy również zastanawiali się nad sytuacją biedoty i tkaczy na wsi w górach. Ofiarowali oni niekiedy pieniądze lub grunt, jednak czynna miłość do bliźnich leżała w gestii kobiet. Główną postacią działalności społecznej była hrabina von Reden z Bukowca, która przez swoją

  • 3 –

 

przyjaciółkę została określona jako „matka ubogich”. Stała się znana jako świątobliwa i autorytet w sprawach religijnych. Jednakże ta pobożna hrabina troszczyła się nie tylko o uzdrowienie dusz mieszkańców wsi, ale też łagodziła nędzę materialną i organizowała miejsca pracy i zarobku. Od 1815 roku jako wdowa, posiadała pieniądze, czas i daleko sięgające koneksje. Miała kontakty z przedstawicielami kościoła i samym królem Fryderykiem Wilhelmem IV. Pruscy biurokraci, przyzwyczajeni do oficjalnych, a nie do prywatnych dróg, nie akceptowali jej. Hrabina nabywała wiedzę od przedstawicielek własnej płci, co nie było przecież nowością. Spotykała się z angielską reformatorka praw socjalnych, która objechała wówczas całą Europę i tak pisała o śląskiej gospodyni „Jest ona jak matka w Izraelu, tak dla bogatych jak i biednych. Jakże bylibyście zachwyceni hrabiną Reden i jej siostrą! Uosabiają one sobą piękno świętości ale one są skromne i pokorne.

W salonie hrabiny znaleźć można było kalekich, paralityków, napiętnowanych i starych, których odwiedzała również w ich chatach. Jak wiele można pomóc na wsi ofiarowując tak mało, jak łatwo załagodzić ubóstwo! Mimo że zawsze panowała tu bieda, ale nie było już więcej nędzy. Hrabina sprawiła niespodziankę jednej ze swoich pracownic dniówkowych, wdowie z trójka małych dzieci, darowując jej odzież, pożywienie i krowę.

Wiecznemu ubóstwu w czasie zimy przeciwdziałała rozdając mąkę i kartofle. Użyczała drewna i zwalniała z długów. Dzieci szkolne otrzymywały z okazji Bożego Narodzenia jedzenie lub nowe buty. Zmarniałe dzieci z sierocińca w Szklarskiej Porębie dostawały worki pełne ryżu, kaszy i mąki. Hrabina zakładała coraz to nowe stołówki, w których rozdawano słynną „zupę rumfordzką”. Beniamin von Rumford – amerykański fizyk i chemik, wynalazł zupę z kaszy, roślin strączkowych, kartofli, jarzyn, piwa i wody. Taką zupę otrzymywali w całych Niemczech. Hrabina zamiast datków zaangażowała się w inny sposób bardziej nowoczesny i nietypowy na rzecz kobiet. Wykorzystując swój majątek i układy oraz znajomości, starała się zorganizować pracę: pomoc w samopomocy zamiast jałmużny.

Szlachetnie urodzona dziedziczka próbowała swoich sił w handlu płótnem i nićmi, mając już w 1820 roku nadzieję, że w ten sposób miejscowe prządki zostaną wyrwane z chciwych rąk handlarzy przędzą. Aby pomóc tkaczom, spotykała się w Jeleniej Górze z bogatą mieszczanką Lifert i pośredniczyła z pomocą pana Rothera w interesach aż z zachodnimi Indiami. Kiedy w 1843 roku król Fryderyk Wilhelm IV, chciał wyposażyć pałac w Mysłakowicach w pościel i nowe meble, hrabina była tą, która załatwiła tkaczy, szwaczki i stolarzy. Również statek wojenny zaopatrzony został przez nią w niezbędne płótno wyprodukowane w pobliskich wioskach.

Od 1842 roku istniała w Mysłakowicach na terenie okręgu dworskiego „wzorcowa fabryka” handlu morskiego, „maszynowa przędzalnia nici lnianych i tkania”. Hrabina uzgodniła z ministrem Rotherem, że prządki będą otrzymywały len po cenie zakupu. W zamian za to dobrze płacono za uprzędzone nici a te, posortowane, były oddawane tkaczom. W ten sposób pognębieni zostali wszyscy lichwiarze, a zarobki biednych ludzi nie zostały uszczuplone. Hrabina odnotowywała żyjących w niedostatku prządki i tkaczy a oni zaopatrzeni w atesty meldowali się u zawiadujących maszynami przędzalniczymi, z którymi była w stałym kontakcie. Wysyłała zaufanych sortowników i troszczyła się o wszystko co było z tym związane.

W ten oto sposób hrabina von Reden była zajęta od rana do wieczora. Jednak nie tylko dla niej praca była panaceum. Oświecenie a także teologia ewangelicka wyznaczały pracy nową rolę. Miała ona nie tylko zapewnić byt jednostce i zabezpieczyć finanse państwowe, przede wszystkim praca była moralnie zalecana. Chałupnicy i robotnicy

  • 4 –

 

dniówkowi pracowali do tej pory na swoją egzystencję. Praca nie miała szczególnej wartości moralnej. Próżniactwo jednak uważane było za źródło wszystkich występków.

W większości pałaców „wygodna bezczynność” była całkowicie stosowna do stanu. W 1829 roku Eliza Radziwiłł z Ciszycy tak pisała do swojej przyjaciółki „ Nasze życie jest tak monotonne, że nie wiem sama co mogłabym ci o nim powiedzieć. Widzimy się prawie dzień po dniu z państwem z Karpnik, jeździmy konno, co dzień przynosimy naszym koniom do stajni chleb i gruszki, a kiedy wieczorami jesteśmy sami w domu czytamy na głos”.

Niemal wszyscy szlachetnie urodzeni sąsiedzi, odwiedzali hrabinę von Reden w Bukowcu. Do kręgu jej damskiego towarzystwa należały żony „letnich gości”, pruska królowa z Mysłakowic lub księżniczka Marianna z Karpnik, damy z rodziny Reuss ze Staniszowa i Stolberg z Radocin oraz katolicka hrabina Schaffgotsch z Cieplic. Naturalnie damy te popijały herbatę i spacerowały po parku ale starały się też, a szczególnie te mieszkające po sąsiedzku z hrabiną Reden, pomóc w walce z nędzą. Sekretarz księżniczki Marianny pruskiej z Karpnik, zwrócił się w 1822 roku po raz pierwszy na „letnisku”- do nabożnego i zaangażowanego w działalność socjalną barona von Kotwitz o pomoc dla biednych tkaczy i prządek. Inne damy jak np. Wanda Radziwiłł, towarzyszyły hrabinie podczas wizyt u emigrantów z Tyrolu w Mysłakowicach. Jednak większość szlachetnych dam pozostawała przy datkach.

Hrabina von Reden już nie żyła gdy w Mysłakowicach w 1855 roku został otwarty szpital, nad którym szczególną opiekę sprawowały Elżbieta pruska, księżniczka Reuss i pani Kuster z Łomnicy. Twórcą idei budowy szpitala był w 1851 roku starosta z Jeleniej Góry i on to do 1854 roku zebrał pierwsze fundusze – 315 talarów, między innymi wiele „grosików” biednych ludzi. Dopiero wówczas król Fryderyk Wilhelm IV, stał się aktywny i ofiarował stary browar na terenie pałacu, jednak pod warunkiem, że wszystkie ciążące na tej działce opłaty, jak też koszty urządzenia i utrzymania budynku, będą musiały być przejęte przez powiat z pominięciem króla. Król i królowa zastrzegli sobie w przyszłości sporadyczne datki jak: pościel, łóżka, wyposażenie.

Księżna Aleksandra przychodziła prawie w każdy dzień, pomagała w szyciu, przynosiła dzieciom zabawki i bawiła się z nimi. Cała ta działalność dobroczynna nie była jednak w stanie pomóc. Nędza istniała jednak nadal. Społeczność wiejska reagowała tak jak wszyscy biedni i zubożali, większość z rezygnacją, prosiła i żebrała, niektórzy słali petycje lub nawet oskarżali. Zawsze jednak skarżono się na dziedziców, na złe traktowanie przez urzędników dworskich. Nigdy nie występowano przeciw królowi.

Dnia 18 marca 1848 roku, w Berlinie wybuchła rewolucja. Trzy dni później doszło do pierwszych zamieszek w Karkonoszach. We wszystkich miejscach gęsto zaludnionej Kotliny, jednocześnie rozpętały się rewolucyjne zamieszki. Właściciele ziemscy musieli uciekać, zagrożone zostały arsenały. Gromadzące się tłumy zajmowały publiczne place, podżegacze podburzali ich do plądrowania upatrzonych domów, zwłaszcza pańskich czy hrabiowskich.

Również hrabina von Reden opuściła Bukowiec dnia 22 marca 1848 roku. Hrabina uciekła do Jankowa gdzie pozostała do lipca. Tak jak inni hrabina zrezygnowała czasowo z praw feudalnych. Do żądań poddanych nie miała zrozumienia. Do zamieszek i rozbojów doszło w Kowarach i Jeleniej Górze, które skierowane były przeciwko kupcom. Przędzalnia w Mysłakowicach chroniona była przez wojsko królewskie. Chłopi w większości zachowywali się spokojnie, za co możni później ich chwalili.

Rewolucja przyniosła społeczności wiejskiej zniesienie sądów dworskich i korzystniejsze warunki przy spłatach służby i danin. W rzeczywistości nie zmieniło się

  • 5 –

 

nic. W Kotlinie powrócił spokój. Od 1881 r. w pawilonie ogrodowym w Bukowcu działała szkółka niedzielna, a od 1888 r. stacja opieki nad ubogimi i chorymi ale już pod zarządem barona von Rotenhan. W Łomnicy dziedzic von Kuster razem z pastorem kierowali domem opieki a siostry opiekowały się biednymi. Dzieci chałupników i robotników rolnych przenosiły się do miasta gdzie powstawały fabryki.

 

2. Dzieje lokalnego przemysłu włókienniczego w Mysłakowicach.

Gmina Mysłakowice Studium Środowiska Kulturowego. Iwona Rybka – Ceglecka, Donata Wiśniewska. Wrocław 2005 r. Regionalny Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków we Wrocławiu.

 

Tkalnia i przędzalnia w kolonii tyrolskiej – ul. Daszyńskiego.

1840 – 1872. W 1840 roku założone zostało Królewskie Towarzystwo Handlu Morskiego i związana z nim wielka przędzalnia i tkalnia Spółki Akcyjnej z Mysłakowic. Był to czwarty pod względem wielkości zakład na Śląsku. Zarząd przedsiębiorstwa miał początkowo siedzibę w Kamiennej Górze, gdzie również powstała wielka przędzalnia. Drugi duży zakład, w Mysłakowicach budowany w latach 1842 – 44 na terenie resztówki Górnych Dóbr w Mysłakowicach i folwarku zaczął działalność w 1844 roku. Przed 1848 rokiem powstały przy zakładzie dwie szkoły zawodowe uczące ręcznego przędzenia i tkania. W latach 50 i 60 XIX wieku przedsiębiorstwo bardzo się rozwijało i przynosiło same zyski. Wyroby eksportowano do Ameryki, a ponadto wytwarzano produkt będący specjalnością mysłakowickiego przedsiębiorstwa – pewien gatunek wyrobów lnianych z masywnej, mocnej, białej lnianej przędzy. W latach 60 XIX wieku konkurencją dla wyrobów z lnu stały się wyroby z bawełny, ale jednak nadal rozwijano przemysł lniarski w Mysłakowicach, jak i w całych Niemczech. Zakład był wzorcowy i nowoczesny pod względem technologicznym.

1872 – 1886. Sprzedano Królewskie Towarzystwo Handlu Morskiego i fabrykę w Mysłakowicach domowi bankowemu Roberta Thode i Co. Nowi właściciele rozbudowali fabrykę i unowocześnili ją. W 1886 roku zatrudniano w niej 1.114 robotników i około 40 rzemieślników. Pracowali tu Niemcy, Tyrolczycy a nawet Czesi. Fabryka produkowała osnowę lnianą, przędzę konopną, surowe i bielone płótno o różnych rozmiarach, wzorach i klasach jakości. W zakładzie utworzono kasę chorych w 1883 r, kasę zapomogową, kasę oszczędnościową w 1886 r, kasę ubezpieczeniową oraz zbudowano Kamienne Osiedle Robotnicze około 1886 roku.

1945 – 2005. W mysłakowickiej przędzalni podjęto produkcję i w 1945 r. zatrudniano już około 1.300 robotników. Fabrykę unowocześniono i rozbudowano, tak że w 1968 roku miała już około 2.700 pracowników. Do przedsiębiorstwa DZPL Orzeł należały też bielnik w Kowarach i Miłkowie. W Mysłakowicach wytwarzano włókno trzepane i krótkie, przędzę zgrzebną, czesankową, drukowane ręczniki, obrusy. Po przekształceniach własnościowych dokonanych w latach 90 XX wieku fabryka działa dalej lecz zatrudnia tylko około 500 pracowników.

 

Budownictwo przemysłowe – przędzalnia i tkalnia – przy ul. Daszyńskiego.

Fabryka powstała na miejscu drugiego Folwarku Górnego, przeniesionego po 1825 roku na nowe miejsce przy ul. Daszyńskiego. Z tego folwarku zachowano 3 budynki, od strony wschodniej, zachodniej oraz południowej. Były to obiekty 1 i 2 piętrowe, nakryte dachem naczółkowym, które przekształcono na magazyny lnu i przędzy oraz na czesalnię – istniały one do końca XIX wieku.

  • 6 –

 

Do 1844 roku zbudowano nowe budynki przemysłowe, mniej lub bardziej nowoczesne pod względem technicznym. Do nich należy zaliczyć 3 piętrowy budynek w zachodniej stronie dziedzińca, bez wyraźnych cech nowego budownictwa przemysłowego. Towarzyszący mu parterowy budynek prezentował się jeszcze bardziej archaicznie.

Równolegle z tymi budynkami powstała w północnej części nowoczesna mechaniczna przędzalnia na 2000 wrzecion w latach 1840 – 44, na wzór przędzalni w Paczkowie. Przędzalnia zaprojektowana była przez kierownika wrocławskiego biura budowy maszyn Hoffmanna. On też, wykonał projekt przędzalni w 1838 roku, a jej budowę prowadził Hamann, który również nadzorował budowę kościoła. Przędzalnia wzniesiona została jako budynek prostokątny i 4 piętrowy. W ścianach umieszczono rzędami okna, mieszczące się w budynku hale dla robotników nakryto sklepieniami opartymi na konstrukcji z żeliwnych kratownic oparte na żeliwnych podporach. Elementy do konstrukcji nośnej odlano w Gliwicach. Pod budynkiem przeprowadzono kanał, na którym umieszczono wielkie koło wodne.

Nowocześnie prezentował się też zbudowany przed 1844 rokiem, duży budynek czworoboczny zawierający tkalnię i magazyn wyrobów z lnu. Budynek ten przy ul. Daszyńskiego 16, miał również wygląd budynku przemysłowego. Prawdopodobnie do 1844 roku zbudowano także mały budynek administracyjno – mieszkalny w południowej części założenia – może to dzisiejsze przedszkole?

Dobra koniunktura w niemieckim przemyśle włókienniczym, ciągły wzrost ekonomiczny przedsiębiorstwa oraz pożar fabryki w 1863 roku spowodowały, iż podjęto rozbudowę przędzalni w północnej części dziedzińca fabryki. Do starej przędzalni dobudowano poprzecznie 5 piętrowy człon z dachem dwuspadowym oraz nowe 4 piętrowe skrzydło przędzalni. Wzniesiono je na przedłużeniu starego zakładu. Nową część przędzalni upodobniono do starej pod względem konstrukcyjnym. Jednak wykonany z żeliwa system nośny w halach dla robotników rozwiązano już bez dekoracji ornamentalnej. Tak ukształtowany wielki 4 piętrowy budynek o wyraźnie przemysłowym charakterze oddziaływał swoja potężną bryłą o długości 133 m. W przędzalni w 10 halach umieszczono maszyny z 14.000 mechanicznych wrzecion. W nowym stylu zbudowano wieloboczne kominy z prostopadłościennymi podstawami.

Do 60 lat XIX wieku powstały także 2 inne budynki, szkoła zawodowa i późniejszy magazyn lnu, odbiegające od stylu przędzalni i tkalni. Szkoła umieszczona na zachód od wielkiego dziedzińca fabrycznego, wzniesiona została około połowy XIX wieku, jako budynek szkieletowy z wypełnieniem z cegły, nie tynkowany. Natomiast magazyn lnu, położony bliżej ul. Daszyńskiego otrzymał inny wystrój architektoniczny.

W 4 części XIX wieku fabrykę rozbudowano dalej. W latach 1870 – 74 powiększono ją o mechaniczna tkalnię, położoną na tyłach wielkiej przędzalni z 1867 roku. Tkalnię, czyli dwie hale nakryte dachem szedowym zbudowano już według nowych zasad, jako niskie, zajmujące dużą powierzchnię. Umieszczono w nich 300 mechanicznych warsztatów tkackich o napędzie parowym. Na terenie fabryki istniały jeszcze inne obiekty jak suszarnia przędzy, bielarnia i wzmacnialnia tkanin, magazyn wyrobów i fabryczna gazownia. Zmieniono przeznaczenie najstarszej tkalni, dużego budynku w czworoboku urządzając w nim w 1883 roku mieszkania urzędników fabryki, rzemieślników i lekarza fabrycznego. Założono aptekę a na terenie fabryki zbudowano kolejkę.

  • 7 –

 

Do lat 80 XIX wieku, w cyklu technologicznym wykorzystywano napęd parowy oraz wodny. Podstawą systemu wodnego był kanał z tamą na Łomnicy. Na kanale, w obrębie budynków fabrycznych znajdowało się wielkie, żelazne koło wodne o mocy 100 koni mechanicznych –KM. Podobny napęd też miała nowa przędzalnia z lat 60 XIX wieku, czyli wielkie koło wodne o średnicy 11 m. Przy braku wody w lecie, używano rezerwowej maszyny parowej starego systemu o mocy 90 KM. Ponadto na kanale, którego przebieg na terenie dziedzińca fabrycznego zmieniano, zakładano zbiorniki wodne używane w cyklu technologicznym.

W 1896 roku zbudowano w północnej części nową tkalnię. Nakryto ja dachem szedowym. Jej elewację od strony ulicy wykonano w cegle czerwonej jak w zamkach średniowiecznych z wieżyczką w narożu. Inny wyraz otrzymała ściana od bocznej drogi. Na początku XX wieku zbudowano ceglaną stację transformatorową którą powiększono w okresie międzywojennym.

Budynki stanowiące główny rdzeń zabudowy fabryki otaczały wielki, prostokątny dziedziniec, powstały z powiększenia od zachodu dawnego dziedzińca folwarcznego. Czyli całe założenie było formowane z dbałością o pewien porządek układu, tradycyjnie w czworobok. Na terenie fabrycznego dziedzińca wprowadzono też zieleń. Od ul. Daszyńskiego nie była ona projektowana. Natomiast na dawnym dziedzińcu folwarcznym, założono prostokątny, ogród ozdobny z wytyczonymi drogami i obsadzonymi krzewami i drzewami. W jednej z kwater zbudowano fontannę. Ogród ten związany był najprawdopodobniej ze znajdującym się obok domem zarządu fabryki, niewielkim budynkiem w stylu szkoły berlińskiej. Oba tereny zielone istniały jeszcze w końcu XIX wieku.

Dalsze otoczenie fabryki stanowił bielnik o powierzchni 10 ha. Zapewne ze względu na fakt, iż grunty pod fabrykę były kupowane, na terenie bielnika znalazły się 2 domy tyrolskie. Od końca XIX wieku bielnik systematycznie zabudowywano budynkami przemysłowymi.

W XX wieku przebudowano i nadbudowano budynek przędzalni z 1867 roku. Po 1945 roku przekształcono też większość budynków tak, że utraciły już cechy stylowe. W budynku najstarszej tkalni, przebito nowe otwory okienne. Z dawnej zabudowy zachowała się bryła 4 skrzydłowego budynku, jako relikt dawnego magazynu lnu, z ceglanymi podziałami i obramieniami okiennymi oraz kamienną licówką ścian. Zachowano jeden XIX wieczny komin, który nadbudowano. Dawny teren bielnika w całości zabudowano.

 

3. Przędzalnia Lnu w Mysłakowicach świadectwem nowych rozwiązań w śląskiej architekturze przemysłowej połowy XIX wieku.

Piotr Gerber Wrocław. 1990 r. Śląski Labirynt Krajoznawczy tom 2.

 

DZPL Orzeł kontynuują tradycję założonej w 1839 roku jednej z pierwszych mechanicznych przędzalni lnu na Dolnym Śląsku. Kolejne etapy rozwoju zakładu dokumentują dobrze zachowane budynki przemysłowe oraz układ przestrzenny zabudowań. Od prawie 150 lat odbywa się ten sam proces produkcyjny.

Wzrastająca na początku XIX wieku konkurencja tanich angielskich wyrobów wykonywanych mechanicznie wypierała poszukiwane niegdyś w Europie płótna dolnośląskie. Trudności ze zbytem towarów śląskich doprowadziły do załamania się produkcji warsztatowej, tak silnie rozprzestrzenionej tu jeszcze w XVIII wieku. Skomplikowana sytuacja zmusiła władze pruskie do działań zaradczych.

  • 8 –

 

Wprowadzono zasiłki dla bezrobotnych tkaczy, zachęcano wysokimi kredytami kapitał prywatny do budowy mechanicznych zakładów, otwierano szkoły dla tkaczy, mające podnosić kwalifikacje oraz propagować mechanizację. Najsłabszym ogniwem produkcji wymagającej interwencji było przędzalnictwo, zmechanizowane w Anglii już w końcu XVIII wieku, a na Śląsku nadal oparte na ręcznej produkcji chałupniczej. Ważnym krokiem na drodze do złagodzenia niedoboru przędzy była królewska decyzja o budowie mechanicznych przędzalni lnu. Zadaniem ich miało być propagowanie najnowszych osiągnięć technicznych w produkcji włókienniczej oraz zapewnienie taniej, wysokiej jakości przędzy lnianej, a dzięki temu wyeliminowanie jej z importu. Plany te obejmowały budowę przędzalń lnu w Mysłakowicach i Kamiennej Górze.

Mysłakowicka przędzalnia powstała w dobrach królewskich Fryderyka Wilhelma III, pod bezpośrednim zarządem Królewskiego Towarzystwa Handlu Mordkiego – HTHM. Plan budowy zakładał wykorzystanie zabudowań gospodarczych istniejącego tu dworu. Do prac projektowych i wykonawczych zatrudniono radcę budowlanego Hamanna oraz jego konsultanta, znanego wrocławskiego przemysłowca, radcę handlowego Gustawa Ruffera z Zakładów Budowy Maszyn we Wrocławiu. W przeprowadzonej na początku 1839 roku ekspertyzie budowlanej stwierdził on, że istniejące na terenie majątku zabudowania owczarni nie nadają się do pomieszczenia planowanych około 8.000 mechanicznych wrzecion. Wykazał, że bez gruntownej przebudowy, ściany konstrukcyjne budynku nie przeniosą obciążeń statycznych, a tym bardziej dynamicznych, pochodzących od mechanicznych przędzarek.

Planowane nowoczesne wyposażenie zakładu wymagało odpowiednio skonstruowanego budynku przemysłowego, spełniającego nowe, niespotykane do tej pory wymagania. Ważna rolę przy powstaniu przędzalni odegrał radca handlowy F. Wilhelm Kaselowsky, późniejszy dyrektor techniczny zakładu. Kaselowsky był wychowankiem Instytutu Przemysłowego KTHM. Spędził parę lat na praktyce w najlepszych francuskich i angielskich zakładach włókienniczych. Można przypuszczać , że to jemu budynek przędzalni zawdzięcza swój kształt. Wiemy, że na tle koncepcji przędzalni powstawały wielokrotnie spory między Kaselowskym a budowniczym Hamannem, zakończone decyzją ministra skarbu Rothera, przekazującą wszystkie kompetencje dotyczące budowy Kaselowskyemu.

Przędzalnia została zbudowana na planie wydłużonego prostokąta o wymiarach: 55 m . 14, m. Posiada 4 kondygnacje produkcyjne o ogólnej powierzchni użytkowej 369 m2. W zachodniej części budynku umieszczono klatkę schodową. Ściany wykonano z cegły, a fundamenty i części parteru z kamienia łamanego, łączonego w narożnikach wsparte na kratownicach żeliwnych wysokości 36 cm i rozpiętości 400 cm, a te z kolei na głowicach słupów żeliwnych o przekroju 12 – 16 cm oraz na ścianach zewnętrznych budynku. Nośność stropu, według współczesnych obliczeń wynosi 700 – 750 kg/cm2.

Oryginalnie rozwiązano sposób łączenia poszczególnych fragmentów konstrukcji, zbliżony do tradycyjnych rozwiązań stosowanych w konstrukcjach ciesielskich. Żeliwne słupy nośne ustawione są w dwóch rzędach, rozdzielając halę na środkową część – komunikacyjną i boczne produkcyjne. Według tradycyjnej technologii wzniesiono tylko strop nad piwnicami. Stanowi on sklepienie ceglane o grubości 40 cm, w najcieńszych miejscach oparte na łękach. Natomiast strop nad 3 piętrem składa się z odcinków sklepienia ceglanego, opartego na belkach stalowych,

  • 9 –

 

dwuteowych. Został on wymieniony prawdopodobnie po pożarze przędzalni w 1867 roku i prezentuje odmienny, późniejszy typ konstrukcji.

Mechaniczną produkcję przędzy rozpoczęto w nowym budynku w maju 1844 roku. Dobre wyniki produkcyjne skłoniły zarząd KTHM do rozbudowy zakładu. W 1864 roku wybudowano 2 skrzydło przędzalni, łącząc je wysuniętą klatką schodową ze starym. Powiększono liczbę wrzecion do 14.000. Uruchomiono także najnowszej konstrukcji maszynę parową, wykonaną przez Fabrykę Maszyn i Odlewnię Żeliwa w Zgorzelcu, zasilaną w parę przez 5 kotłów.

Nowa przędzalnia zbudowana na planie prostokąta o bokach 69 . 17,5 m posiada 3 piętra produkcyjne. Zastosowano tu również żeliwną konstrukcję stropów. Żeliwne belki stropowe o zmiennym dwuteowym przekroju, podparte są jednym rzędem słupów biegnących wzdłuż osi budynku. Poszczególne belki o rozpiętości 8 m powiązano ściągami stalowymi. Przestrzenie między nimi wypełnione są odcinkowymi sklepieniami ceglanymi. Nośność stropów wynosi 1.250 kg/m2. Słupy połączono z belkami stropowymi tak, aby można je było skręcić wspierając o wyprofilowaną krawędź słupa. Podobnego typu rozwiązanie zastosowano w konstrukcji stropu w przędzalni Amley w Leeds w 1810 roku.

Największe zainteresowanie w zespole budynków budzi zachowana w starej przędzalni ozdobna żeliwna konstrukcja belek stropowych i kolumn, nie mająca odpowiednika w śląskiej architekturze przemysłowej. Zastanawia tak wczesna data jej powstania 1840 – 44. W kronice zakładu zawarta jest informacja o pożarze starej przędzalni w 1867 roku i koniecznej przebudowie. Wtedy to mogła nastąpić wymiana konstrukcji nośnej budynku. Biorąc jednak pod uwagę, że 3 lata wcześniej, w 1864 roku wybudowano nowe skrzydło przędzalni, wyposażone w stosunku do starej w nowocześniejszą, o większej wytrzymałości i rozpiętości, konstrukcję stropów, można przypuszczać, że konstrukcja starej przędzalni pochodzi z czasów budowy zakładu, czyli z lat 1840 – 44. Świadczy o tym również charakter dekoracji głowic i słupów podtrzymujących stropy oraz wsporników pod pędnie.

Podobne motywy, pochodzące z pierwszej połowy XIX wieku, spotykane są w ówczesnym zdobnictwie. Dobrym przykładem może być dekoracja pucharu zaprojektowana przez K. Schinkla czy dekoracja występująca na pamiątkowych tablicach żeliwnych w 1837 roku. Widoczne tu są współgrające ze sobą różne style. Bogata, starannie opracowana dekoracja wnętrza budynku przemysłowego była rzadko stosowana. Podobnych przykładów dekoracyjnego potraktowania elementów konstrukcyjnych we wnętrzach produkcyjnych znanych jest niewiele. O jednym z nich pisze w pamiętniku z podróży do Anglii w 1826 roku K. Schinkel. Jest to hala produkcyjna w fabryce sukna Stanleya w Stround.

Główna przyczyną zastosowania żeliwa w budownictwie przemysłowym była potrzeba wyeliminowania konstrukcji drewnianych jako łatwopalnych. Większe niebezpieczeństwo pożaru wiązało się z wprowadzeniem w końcu XVIII wieku wielokondygnacyjnych budynków przemysłowych o drewnianych stropach. Wnętrza wypełnione materiałem łatwopalnym, jak wełna, len czy bawełna, drewniane podłogi nasączone olejami wyciekającymi z maszyn oraz oświetlenie świecami lub lampami olejowymi, wszystko to stwarzało szczególne warunki zagrożenia.

Najciekawszym, a zarazem najnowszym, rozwiązaniem zastosowanym w budynku przędzalni jest żeliwna konstrukcja stropów. Nad parterem, pierwszym i drugim piętrem stropy składają się z odcinkowych sklepień ceglanych grubości jednej cegły, opartych na żeliwnych belkach dwuteowych o rozstawie co 1,2 m.

  • 10 –

 

Oś elewacji podkreślono ryzalitem, zakończonym płaskim trójkątnym szczytem. Całą elewację otynkowano. Budynek zwieńczono bardzo nowoczesnym na ówczesne czasy dachem płaskim krytym papą.

W środkowej części budynku w dwukondygnacyjnych piwnicach umieszczono koło wodne, poruszane wodą doprowadzoną kanałem z rzeki Łomnicy. Żeliwne koło łopatkowe o średnicy 10 m i wspomagająca maszyna parowa o mocy 30 KM wykonane zostały przez należące do KTHM Zakłady Budowy Maszyn we Wrocławiu. System pędni i przełożeń pasowych przenosił napęd z koła wodnego na maszyny rozstawione na poszczególnych kondygnacjach. W budynku przędzalni znajdowały się: 3 hale przędzalnicze, 1 hala z motowidłami na parterze, 1 hala maszyny parowej, pomieszczenie biura technicznego oraz pokój majstrów. W piwnicach oprócz koła wodnego znajdowało się pomieszczenie dodatkowej maszyny parowej oraz suszarnia przędzy.

Częste pożary doprowadziły do znacznych składek ubezpieczeniowych. Próby opracowania nowych niepalnych materiałów konstrukcyjnych szły w kierunku zastąpienia drewna żeliwem. Czynnikiem ograniczającym był wysoki koszt elementów żeliwnych. Do tej pory stosowano żeliwo jedynie w budownictwie w postaci drobnych elementów jak klamry i śruby.

Koszty odlewów żeliwnych były tak wysokie, że nawet elementy konstrukcyjne pierwszych maszyn parowych sporządzano z drewna jak np. ramię silnika parowego do 1800 roku. Po raz pierwszy, na szerszą skalę, zastosowano żeliwo w konstrukcjach mostowych, w 1781 roku wykonano pierwszy żeliwny most na rzece Sewern w Anglii. W budownictwie, próby zastosowania żeliwa pochodzą z ostatnich lat XVIII wieku.

Omawiana konstrukcja budynku przędzalni w Mysłakowicach z lat 1840 –44 prezentuje podobne rozwiązania co pionierskie angielskie, jest jednak młodsza o prawie pół wieku. Kilkudziesięcioletnie doświadczenia w użyciu żeliwa wpłynęły na wzrost nośności i poprawę ekonomiczności konstrukcji zastosowanej w Mysłakowicach. Mimo zwiększenia szerokości budynku do 13,5 m, zastosowano tylko dwa rzędy żeliwnych kolumn, zwiększając rozpiętość belek stropowych – żeliwnej kratownicy do 4,2 m.

Nie wiadomo kto był wykonawcą żeliwnej konstrukcji budynku przędzalni w Mysłakowicach. Biorąc pod uwagę czas budowy 1840 – 44 oraz właściciela zakładu można spodziewać się, że prace nad sporządzeniem elementów powierzono jednemu z zakładów należących do KTHM. Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że producentem żeliwnych elementów mógł być Zakład Budowy Maszyn i Odlewnia w Moabicie koło Berlina. Świadczy o tym zachowana korespondencja pomiędzy zakładem w Mysłakowicach oraz podberlińską firmą. Niewykluczone jednak, że producentem mogła być Fabryka Budowy Maszyn i Odlewnia we Wrocławiu lub któryś z górnośląskich zakładów metalurgicznych, np. odlewnia w Gliwicach czy zakłady w Ozimku, gdzie w 1793 roku wykonano elementy pierwszego żeliwnego mostu na Śląsku. W budownictwie żeliwo na większą skalę zaczęto stosować na terenie Dolnego Śląska dopiero z początkiem lat 60 XIX wieku. Tak więc żeliwna konstrukcja przędzalni w Mysłakowicach należy niewątpliwie do pionierskich rozwiązań na Śląsku.

Oba budynki przędzalni z 1844 i 1864 roku są przykładem wpływu nowych zmechanizowanych technologii produkcji na sposób kształtowania architektury. Historia budowy przędzalni w Mysłakowicach pokazuje, że wprowadzenie nowej

  • 11 –

 

technologii produkcji lnianej nie było możliwe w przypadkach, zaadaptowanych budynków. Wymogi technologiczne wywarły wpływ na opracowanie odpowiednio skonstruowanego nowego typu budynków, uwzględniającego niespotykane dotychczas wymagania. Wytrzymałość na wibrację i znaczne obciążenia, uzyskanie dużych wolnych od przegród powierzchni, dobre oświetlenie wnętrza budynku – przestrzeni produkcyjnej, spełnienie warunków przeciwpożarowych, to jedne z najważniejszych.

W mysłakowickiej przędzalni zaadaptowano rozwiązania konstrukcyjne wypróbowane w przemysłowo rozwiniętej Anglii. Budowa nowoczesnego zakładu z zastosowaniem kosztownych rozwiązań architektoniczno – konstrukcyjnych była możliwa dzięki rządowym funduszom. Zakład miał być propagatorem postępu w przemyśle i budownictwie na terenie Dolnego Śląska.

 

4. Wzornictwo przemysłowe w Zakładach Lniarskich w Mysłakowicach.

Zofia Gebhard-Pelczar. Rocznik Jeleniogórski z 1977 roku.

 

Wzornictwo przemysłowe, czyli projektowanie wzorów dla wyrobów seryjnych, które narodziło się stopniowo, wraz z rozwojem produkcji maszynowej, jest wciąż spornym problemem etycznym.

W okresie rękodzieła każdy przedmiot użytkowy i zbytkowy był unikalnym dziełem sztuki, a to dlatego, że jego projektowanie i wykonanie należało do rzemieślnika, który był równocześnie artystą. Istniały wzorniki graficzne zawierające pewne powszechne dla danego okresu formy przedmiotów i motywy zdobnicze, służyły one jednak jedynie jako pomoc przy komponowaniu wyrobów, a ich odtwarzanie czy przetwarzanie zależało od poziomu, inwencji, forsującego własny pomysł.

Wraz z rozwojem przemysłu, który przejął funkcję rzemiosła, wraz z zalewem rynku seryjnie powielanymi, sztampowymi przedmiotami, narodził się problem: czy przedmioty produkcji maszynowej mogą mieć walory artystyczne. Zaczęły też narastać głosy artystów protestujących przeciw szpetocie fabrycznej, a co za tym idzie – pojawiły się pierwsze próby projektowania przemysłowego. Najpierw w krajach uprzemysłowionych, czyli w Anglii, gdzie w 1754 roku założono Royal Society of Art przyznającą nagrody za najlepsze projekty wyrobów przemysłowych, organizującą wystawy wyróżniających się wyrobów.

Na przełomie XIX i XX wieku, w okresie powszechności stylu secesyjnego, wielu czołowych artystów zajmowało się sztuką użytkową, projektując dla przemysłu przedmioty codziennego użytku i luksusu, meble i biżuterię, tkaniny i naczynia stołowe.

Wielką rolę w kształceniu kadr do tego typu działalności i w nowoczesnym podejściu do problemu wzornictwa przemysłowego jak i w przyczynieniu się do jego rozwoju, miał Bauhaus, uczelnia artystyczna założona w 1919 roku w Weimarze przez architekta Waltera Gropiusa, jej pierwszego dyrektora. Bauhaus istniał do lat 30 i dał podłoże współczesnym poszukiwaniom w dziedzinie projektowania przemysłowego. Starał się uczynić elementem działania estetycznego konstrukcję i funkcjonalizm, co również obecnie stanowi jedno z założeń wzornictwa przemysłowego. Współcześnie obejmuje ono wszystkie dziedziny wytwórczości, w których projektant zdeterminowany jest funkcją przedmiotu, tworzywem, z jakiego

 

  • 12 –

 

ono powstaje, warunkami ekonomicznymi, seryjnej produkcji i wreszcie estetycznymi walorami, jakie powinien posiadać finalny produkt.

W Polsce zainteresowanie problemami rzemiosła przemysłowego, odbywało się równocześnie z rozwojem przemysłu, nie miało jednak odpowiednio zorganizowanej formy działania. Choć w okresie secesji artyści dość powszechnie projektowali sztukę użytkową, a w latach 20 i 30 istniały w Krakowie Warsztaty Krakowskie a w Warszawie stowarzyszenie „Ład”, była to jednak współpraca plastyków z produkcją rzemieślniczą, półprzemysłową. Dopiero w 1947 roku Wanda Telakowska założyła Biuro Nadzoru Estetyki Produkcji, działające do 1950 roku, gdy znowu z jej inicjatywy – powołano Instytut Wzornictwa Przemysłowego, mający na celu podniesienie estetyki produkcji w przemyśle lekkim poprzez projektowanie nowych wzorów, udział w ocenie oraz popularyzację i szkolenie.

W 1960 roku powołano przy Prezesie Rady Ministrów Radę Wzornictwa i Estetyki Produkcji Przemysłowej, a Instytut Wzornictwa Przemysłowego przekształcono w placówkę międzyresortową, której głównym zadaniem jest prowadzenie prac naukowo – badawczych. Dla zaspokojenia potrzeb przemysłu powołano branżowe placówki projektowania.

Obecnie wzornictwo przemysłowe traktowane jest jako odrębna, samodzielna dziedzina twórczości. Pamiętać jednak należy, że jest to twórczość pozostająca na usługach przemysłu, zatem wszelkie niepokoje i ambicje artystyczne z góry muszą być uwarunkowane swoją przydatnością w owych usługach. Jednocześnie zaś ów przemysł jakże często staje się parawanem, którym wygodnie zasłonić brak poszukiwań nowych rozwiązań i ograniczać się do wzornictwa sztampowego i konwencjonalnego.

Odrębność geograficzna regionu jeleniogórskiego, jego specyficzny górski charakter sprawiły, że nigdy nie rozwinęło się tu nazbyt silne rolnictwo i nie wykształciła zbyt mocna klasa feudalna związana z wielką własnością ziemską. Była to kraina mieszczaństwa, kupców, bankierów a później i przemysłowców. Oni odgrywali decydującą rolę w życiu społecznym, ekonomicznym i politycznym Kotliny, ich gusty były decydujące w działalności kulturalnej i artystycznej okolicy.

Dzięki naturalnym bogactwom, w które hojnie została wyposażona ta ziemia, rozwinęło się tu od wieków górnictwo i hutnictwo rud, związane z tym kuźnictwo i kowalstwo, równolegle idące z nimi szklarstwo, a obok nich tkactwo i sukiennictwo oparte na produkcji chałupniczej – główne źródło utrzymywania ludności wiejskiej.

Najstarsza wzmianka o tkactwie jeleniogórskim dotyczy 1361 roku, w którym Bolko II nadał Jeleniej Górze przywilej tkacki. Późniejsze kroniki zanotowały rok 1470, w którym jeleniogórzanin uczył się w Holandii tkać na delikatnej osnowie welony, tkaninę której apretura wymagała mistrzowskiego opanowania rzemiosła.

Pod koniec XV wieku Jelenia Góra słynęła w świecie z produkcji cienkich zasłon lnianych i welonów, które współczesny kronikarz określa: „Oppidum artificius linis elegantioribus celebre”.

Przemysł tkacki Kotliny Jeleniogórskiej rozwijał się bardzo szybko i ekspansywnie. Już w I połowie XVI wieku na targach lipskich pojawili się kupcy śląscy z Jeleniej Góry z płótnem, które szybko zdobyło nie tylko rynki europejskie, ale także zyskało zbyt w Ameryce i Afryce.

Najbujniejszy okres rozwoju przeżywało tkactwo śląskie w XVI, XVII i XVIII wieku. Na przełomie XVI/XVII wieku tylko w Jeleniej Górze działało 150 majstrów płócienniczych, w latach 1610 – 20 na zachód od linii Wrocław – Świdnica –

  • 13 –

 

Kamienna Góra w samych miastach śląskich pracowało około 1200 mistrzów na tyluż mniej więcej warsztatów tkackich. W dalszym ciągu większość tkaczy zamieszkiwało wsie, Szklarska Poręba, Stara Kamienica, Karpniki, Staniszów, Gierczyn. Spośród miast na pierwsze miejsce wysunęły się: Jelenia Góra, Kamienna Góra, Kowary, Gryfów. I właśnie na Śląsku w Kowarach, Jeleniej Górze, Prudniku w I połowie XVIII wieku założono pierwsze manufaktury płóciennicze nastawione na przygotowanie lepszej – białej – przędzy. Jednocześnie w Janowicach, wiosce liczącej 117 rodzin, czynne były 393 krosna tkackie nadzorowane przez 33 mistrzów, działało tu 6 handlarzy przędzy i 5 kupców tkanin. W Strupicach koło Jeleniej Góry, czynne były 232 krosna, na samym zaś przedmieściu Jeleniej Góry 887 krosien tkackich. Daje to wyobrażenie o tym, jak masowa była produkcja tkacka i jak dla wielu ludzi stanowiła jedyne źródło utrzymania.

Tym łatwiej wyobrazić sobie skutki, jakie przyniósł kryzys śląskiego tkactwa na przełomie XVIII/XIX wieku. Na kryzys ten złożyło się kilka przyczyn: przyłączenie Śląska do Prus i zrobienie z niego prowincji Niemiec spowodowało utratę bogatych rynków, zbytu do Czech, Węgier i Austrii; pojawienie się na rynkach europejskich amerykańskich tkanin bawełnianych – perkal spowodowało znaczne obniżenie cen płótna lnianego; wreszcie zacofanie techniczne powodujące ograniczenie się do produkcji prostszych gatunków płótna utrudniało coraz bardziej konkurencję z płótnem angielskim na rynkach europejskich. W Anglii w owym czasie nastąpiła istna inwazja mechanizacji – wprowadzono mechaniczne wrzeciono, mechaniczne maszyny przędzalnicze i tkackie, co na wiele lat dało Anglii prymat w przemyśle tkackim. Gdy do tego wszystkiego doszło wyniszczenie gospodarcze spowodowane niepokojami w Europie, wojnami napoleońskimi, gdy pogłębiał się coraz bardziej wyzysk tkaczy, nic dziwnego, że doszło do buntów i rozruchów.

W 1844 roku miał miejsce wielki bunt tkaczy śląskich w Bielawie i Pieszycach, upamiętniony między innymi w dramacie „Tkacze” Gerharda Hauptmana, niemieckiego dramaturga, laureata nagrody Nobla, mieszkańca Szklarskiej Poręby i Jagniątkowa. Drugi, silny i znany bunt tkaczy miał miejsce w 1848 roku w Mysłakowicach.

Około 1860 roku tkactwo w rejonie Jeleniej Góry przełamało kryzys i zaczął się jego ponowny rozwój, związany z szerokim eksportem na rynki zagraniczne. W 1861 roku było tu już ponownie około 3.000 krosien tkackich, a w 1875 roku na 250 krosnach tkano tylko adamaszki.

W latach 80 daje się już odczuwać coraz silniej upadek tkactwa chałupniczego, nie wytrzymującego przewagi przemysłu. Odtąd priorytet utrzymuje tkactwo przemysłowe, rozwijające się dynamicznie i kontynuujące dawne tradycje regionu.

Około 1842 roku w Mysłakowicach założono Zakłady Lniarskie. Najpierw powstały tu roszarnia i przędzalnia, w miarę stopniowej rozbudowy zakładu uruchomiono tkalnię.

Każda tkanina powstaje przez skrzyżowanie nici pionowych zwanych osnową z nićmi poziomymi zwanymi wątkiem. Sploty wątku z osnową mogą być rozmaite, dające gładką lub supłowatą, reliefową powierzchnię.

W Mysłakowicach produkowano tkaniny typu żakardowego, tzn. z cienkich włókien przędzy – batysty, pościelowe, bieliźniane, ręcznikowe i ścierkowe. Wzornictwo tych tkanin było dosyć ograniczone, z jednej strony możliwościami technicznymi, z drugiej względami konwencjonalnymi, które wymagały np. by tkaniny pościelowe były białe. Jeśli miały one wzór, to raportowy –

  • 14 –

 

tzn. jeden element powtarzano na całej szerokości i długości materiału.

Wprowadzono wzory dwojakiego rodzaju:

  • prosty, kwiatowy element powielany raportowo; wzór powstawał poprzez wprowadzenie nitki o ton jaśniejszej lub o numer cieńszej co dawało wrażenie reliefu;

  • wzór fakturalny, geometryczny, powstały przez zastosowanie różnorodnych splotów wątku z osnową.

Większe urozmaicenie kolorystyczne i wzornicze wprowadzono w materiałach ręcznikowych i ścierkowych. Powtarzały one wyżej omówione wzory raportowe, ale z zastosowaniem koloru, jednobarwnego, najczęściej szarego. Projektowano też wzory w postaci pasków lub kratki o zróżnicowanych grubościach i wielkościach pola, o harmonijnym zestawieniu kilku kolorów, najczęściej tylko na obrzeżu szarej lub białej tkaniny.

W tych projektach duże znaczenie miały konwencjonalne względy każące uznać tkaniny ręcznikowe i ścierkowe za materiały pośledniejszego gatunku, którym przynależy szary lub biały kolor, z dodanym zdawkowo uszlachetniającym akcentem kilku pasków różnej grubości i barwy, pozbawionym waloru nie tylko funkcjonalnego, ale i estetycznego.

Tego typu produkcja trwała do 1939 roku. W czasie wojny tkano tu materiały dla potrzeb wojska. Po wojnie zakłady rozpoczęły produkcję najpierw jako Państwowa Fabryka Przemysłu Lniarskiego nr 11 w Turońsku, następnie od 1948 roku jako DZPL Orzeł w Mysłakowicach. W dalszym ciągu produkowano tu tkaniny typu żakardowego, wykorzystując tradycyjne wzory.

Dopiero 1965 rok przyniósł zasadnicze zmiany, zarówno w technologii produkcji, jak i związanym z nią wzornictwie. W wyniku modernizacji tkalni wycofano z produkcji tkaniny żakardowe, wprowadzając tzw. nicielnicowe, w których tkaniu ograniczona ilość nicielnic daje ograniczone możliwości wzornicze, pozwalając jedynie na bardzo proste wzory geometryczne i kolorystyczne, ze strony wątku – jedynie na czterobarwność.

Początkowa produkcja, do 1970 roku, ograniczała się do tkanin pościelowych szaro-białych i białego teksasu. Dopiero lata siedemdziesiąte przyniosły ożywienie wzornicze w produkcji, którą poszerzono ponownie na tkaniny dekoracyjne – zasłonowe i obrusowe, obiciowe, ręcznikowe i ścierkowe; z ubraniowych nadal tkano tylko teksas, już na biały, ale tzw. tenis, to znaczy w drobne prążki na jednobarwnym tle.

Tkaniny pościelowe, wyrabiane z bardzo cienkiej przędzy, nadal pozostały białe, tkaniny zaś ścierkowe i ręcznikowe nadal ograniczono do konwencjonalnych pasków i kratek. Pewną zmianę w tych wzorach stanowiło wprowadzenie wielkiej różnorodności zarówno w zakresie zestawień kolorystycznych, jak i w kompozycyjnych podziałach na rozmaitej wielkości pola kratek i rozmaitości grubości paski. Ich rozmieszczenie przestało ograniczać się do obrzeża i przeniosło się na całą szerokość tkaniny. Zarówno pod względem kompozycyjnym, jak i kolorystycznym na pierwszym planie zaczęto stawiać estetyczne walory tego gatunku tkanin.

Nowością stały się tkaniny dekoracyjne typu lance, polegające na tym, że na jednej osnowie tworzącej tło druga osnowa formuje wzór. Wzory te jednak muszą być bardzo proste: geometryczne, ograniczone do jednego – dwóch motywów, powielanych raportowo. Kolorystyka tych tkanin jest również nieduża: ograniczona

  • Ciąg dalszy artykułu w części drugiej : 

 

Dodaj komentarz

Śledź nas

Ostatnie komentarze

Newletter

O nas

Myslakowice.com to niezależny, prywatny portal internetowy poświęcony tematyce Mysłakowic i Dolnego Śląska. Na stronach naszego portalu można zaleźć również informacje o zasięgu krajowym i światowym. 

Wszystkie materiały, fotografie, grafiki chronione są na mocy prawa autorskiego i nie mogą być wykorzystywane komercyjnie. Przy cytowaniu na innych strona www należy dodać aktywny odnośnik do strony myslakowice.com.